• 19 Maj 2016

Sześć historii lirycznych

Jan Stanisław Kiczor

  • Wydawnictwo:
    Fundacja Duży Format [ Inne tytuły tego wydawnictwa ]
  • Miejsce i data wydania:
    Warszawa 2015
  • ISBN:
    978/83-64530-26-5
  • Format:
    148x210 mm
  • Ilosc stron:
    142
  • Rodzaj:
    poezja
  • Oprawa:
    miękka
  • Sugerowana cena:
    25,- zł
  • Gdzie kupić:
    napisz do nas
Rafał T. Czachorowski

Siódma książka Jana Stanisława Kiczora.

W pięciu rozdziałach, na stu trzydziestu pięciu stronach, historie opowiedziane piórem poety nietuzinkowego.  Pozornie proste słowa, elegancko wyrymowana –  bądź i nie – rzeczywistość dnia powszedniego, a między nimi perełki: sonety przypominające twórczość dawnych klasyków gatunku. Fantastycznie manewrując stylami, autor sprawia, iż smakując lekturę nie czuje się jej ciężaru, a wręcz przeciwnie: lekkość pozwalającą zintegrować się z poruszanym tematem.

Strofy Jana Stanisława Kiczora to poezja do kontemplacji w samotnej ciszy, bowiem tylko ona daje gwarancję pełnego jej przeżycia, jako że dobrą poezję się przeżywa, mimo iż ta trzyma się ziemi i związanych z nią spraw, bowiem autor zdecydowanie i z rozmysłem unika błądzenia po obłokach, udowadniając że proza życia też może być niezłą poezją.

Reasumując: jeśli nie jesteś Homo sapiens, ta poezja nie jest dla ciebie. Po prostu.

 

Anna Ciupińska

 

 

"Wyselekcjonowane wiersze z poszczególnych książek poety można było wykorzystać do opowiedzenia pewnych historii. Pokusiłam się zatem o takie ich ułożenie w tytułowych 'Sześć historii lirycznych'. Tak, jak w całej twórczości poety, smutek przeplata się w nich z radością, żart z powagą, a sonety i fraszki sąsiadują ze współczesnym wierszem wolnym"

Anna Maria Musz, ze wstępu do książki

Na chwałę

 

Znajomi dzisiaj mi przynieśli
zamiast pół litra - kilka książek;
Że to jest dzisiaj dzień poezji,
Że to się przecież jakoś wiąże.
Nie było wódki, kawy, gwaru,
Szybko się z nimi pożegnałem
I otworzywszy z pięć browarów,
czytam te wiersze - wolne, białe.
I odnajduję takie treści,
i takie mnóstwo rozkołysań,
że jakby świat się we mnie zmieścił
i  Najwyższego głos usłyszał.
Wybaczcie zatem przyjaciele,
żem niegościnny był cokolwiek,
Lecz powiem to bez ceregieli:
Więcej się o was z wierszy dowiem.
Dowiem, polubię, znienawidzę,
lecz się ucieszę. Że was widzę.

 

In posse

 
Do wolnej myśli przypełza niepokój,
Pnie się wątpliwość wzorem powojnika,
Z ksiąg wyczytanych coraz więcej mroku,
Prawda w obrońcach, prawda w napastnikach.

Mówili: Jesteś – obracając ściany
W przewidywanym jedynie kierunku,
A w dekoracjach misternie dobranych,
Pysznił się w złoto oprawny karbunkuł.

Mówili: Nie ma – pustosząc blask nawy,
Ubrani w troskę o nowe umysły:
Z przesądów ma być światopogląd sprany,
Gdy się fundament buduje lat przyszłych.

Ja nic nie mówię. Ni za tych, ni za tych,
Powojnik kwitnie. Widzę tylko kwiaty.

Na początku tego tomu Anna Maria Musz opowiedziała celnie wszystkie przymioty poezji Jana Stanisław Kiczora. Czuję się więc zwolniony od kolejnych krytycznoliterackich komentarzy i raczej kusi mnie refleksja emocjonalna.

…ach, jakie to piękne wiersze… Jakie piękne! Kiczor nie przejął się epoką galopującej awangardy ani jazgotem nowych dykcji. Wybrał postawę kilku mistrzów z okresu międzywojennego (jak na przykład Leopold Staff), którzy nie dali zapędzić się w kozi róg ekspansywnej wówczas sile wiersza białego, odrzucającego sylabotonizm i inne tradycyjne kanony. Postrzegam w tym także coś z tradycji Asnyka, który nie chciał być „nowoczesny”. Trzeba przyznać, że tkwi w takiej postawie niemała doza odwagi i imponującego wyboru. Postawa niemal manifestacyjna. W tym zbiorze znajdujemy zresztą garść wierszy nierymowanych, współcześnie jakby manifestujących, że poeta pisać i takie potrafi.

Siła Jana Stanisława polega tedy na jego „konserwatyzmie”. Dzisiaj już mało kto potrafi poloneza wodzić, lecz on czyni to jakby wciąż był na „balu w operze”. Ma genialne ucho do rymu i rytmu. Jest to niezbędna zaleta warsztatowa, którą szkoda byłoby – akurat w tym przypadku – wstydliwie skrywać. Poeta zdecydował się na przekształcenia „słabości” w siłę. I, moim zdaniem, dokonał właściwego wyboru, który odróżnia go od współczesnej „poezji stadnej”.

Sama uroda tych wierszy, ich klimat, aura, nastrojowość i niewątpliwa inteligencja bronią bez wysiłku „konserwatyzmu” Kiczora. Ale mamy tu do czynienia jeszcze dodatkowo z czymś ważnym – otóż te wiersze są pięknym „traktatem egzystencjalnym”, ich „mądrość życiowa”, ich wmyślanie się w czułe relacje interpersonalne, w nastroje „żywota lirycznego”, w aksjologiczne przeżywanie świata i losu… – to wszystko daje się tutaj przekuć na wartość intelektualną. W tym „pięknym mówieniu” jest i piękny przekaz pięknego żywota. Toteż niech Was nie kusi wyłącznie estetyzm tej poezji; czytajcie ją także jako ważne przesłanie – bo ono tu jest!

                                                                                                               Leszek Żuliński

Powrót