trzecia książka poetycka Jarosława Jabrzemskiego.
Wycinać fragmenty codzienności. Te barwne, neutralnie szare, czarne, w nieokreślonym kolorze. Wędrować i wyszukiwać ich w sobie, ludziach, mijanych sytuacjach, budynkach, słowach, obrazach. Wszystkim, co tylko pozwoli się zdefiniować, opisać. Nakładać jedno na drugie, łączyć ze sobą i mieszać, by stworzyć całość. Obraz dnia, człowieka, czasów, rzeczywistości. Niczym Jarosław Jabrzemski w "Mistrzu wycinanki" tworzyć collage. Chodzić, marzyć i wciąż wprawiać witraże lub nadawać barwy zbyt oczywistemu dla oczu.
Dawid Olejnik
stosujmy prawo łaski
ten brak równości w posiadaniu
zatrważa
zewsząd słychać nie mam czasu
a czas zaciska się imadłem
i wściekle rzuca się do gardeł
gryzie
zabijany dla zabawy
z precyzją zegarmistrza
mści się
nadchodząc jest wszystkich
przeciwny każdemu który się ośmielił
kwantyfikacją walczyć
z niemierzalnym
niestracony
wymyka się poszukiwaniom
szczędzi szczęśliwych
za to że nie liczą
więdnące wypustki neuronów
moja wiedza jest wątła rozległa i pokrętna jak łańcuch
kwasu dezoksyrybonukleinowego nie udało się naukowcom
zamknąć w zwykłej spirali można coś banalnie prostego
dzielić na czynniki pierwsze splatać włosy w warkocze
albo wiązać kucyki żeby nie odbiegły poza niewymierną granicę
wyobraźni wystarczyło wypracować model podwójnej helisy
wygląda jak okazałych rozmiarów rogal świętomarciński
sowicie okraszony wielobarwną glazurą dla zachęty
jednak wtajemniczeni wiedzą że należy go wypełnić nadzieniem
z białego maku który w miarę starzenia się ciemnieje i jest
podobny do substancji szarej mózgu otaczającej substancję białą
proces murszenia nie wywiera wpływu na wyrazistość granicy
pomiędzy substancjami wszechobecny lukier nadal wabi
i nadaje kolorytu moim wypowiedziom pozbawionym treści
ważnych dla istoty białej pomocnych jak gra na pianinie
słowo o poezji J. Jabrzemskiego
W latach 70. zeszłego wieku, każdy inteligentny młody człowiek, kręcący się po Krakowskim Przedmieściu, pisał wiersze. Jarek Jabrzemski – też. Bywalec spotkań poetyckich w uniwersyteckim klubie Sigma, jedna z najbarwniejszych postaci warszawskiej bohemy studencko-artystycznej tamtych lat. Nie ukrywam: także mój przewodnik po najbardziej zakazanych spelunach ówczesnej stolicy.
Ale to trwało ledwie chwilę. Jarek widać uznał, że dookoła jest zbyt wielu pretendentów do poetyckiej chwały. Szybko porzucił pisanie wierszy, wkrótce potem – zniknął z artystycznych knajp, zajął się Poważnym Życiem. Wrócił, bagatelka, po trzydziestu latach: gdy nieliczni z nas stali się uznanymi poetami, większość zaś dawno zapomniała, że zajmowała się kiedyś wierszykami. W jego nowych wierszach widzę dawnego Jarka: osobnego, pod maską brata-łaty trochę tajemniczego. Łączącego potoczność doświadczeń z odwołaniami do filozofii i historii kultury. Uwielbiającego bawić się językiem, odkrywać jego nieoczekiwane znaczenia. [...]
Piotr Bratkowski